Epitafium dla Agnieszki
Wszyscy dobrze znamy jakże mądre słowa księdza Jana Twardowskiego, aby spieszyć się kochać ludzi, gdyż szybko odchodzą… Nikt z nas się nie spodziewał – nikomu przez myśl nie przeszło, że może to być dla nas tak namacalne i że będzie to miało zastosowanie do Ciebie, Agnieszko. Zostały po Tobie buty i telefon głuchy…
Możemy sobie zadawać setki pytań – dlaczego? w jakim celu? czy musiało się tak stać? – i nie uzyskamy odpowiedzi, gdyż na te pytania odpowie Czas.
Została też pusta przestrzeń, ale zostanie pamięć, bowiem tak długo żyjemy, jak długo trwa pamięć o nas.
Na przestrzeni życia nie wszystko zawsze było gładkie i bez burz, ale wierz mi, że największą wartość ma miłość, o której mówi święty Paweł – że nigdy nie ustaje, nigdy na nią nie jest za późno, a jest łaskawa, nie pamięta zlego… W swym zarozumialstwie choć odrobinę tej miłości starałam się Ci ofiarować, nie wiem, z jakim skutkiem – i tego się nie dowiem, bo nie ma to znaczenia. Wierzę mocno, że tę iskierkę boskiej miłości zabrałaś tam, gdzie się spotkamy, do stóp Tronu, gdzie ogarnie nas tylko ta miłość, tylko Bóg, który nią jest i którą de facto jesteśmy my.