Jarosław Pyrsak

Jarosław Pyrsak

20 lat

data urodzin:
22-08-1990
data śmierci:
02-06-2011
krótki URL:

....tam gdzie gwiazdy lśnią Nasz Bóg wypisał Twój znak, tam gdzie gwiazdy lśnią Nasz Bóg zbudował Ci dom, tam gdzie gwiazdy lśnią Nasz Bóg zapragnął Cię mieć...


 ─═ڿڰۣڿ☻ڿڰۣڿ═─ ─═ڿڰۣڿ☻ڿڰۣڿ═─ ─═ڿڰۣڿ☻ڿڰۣڿ═─


....tak jak wtedy jestem przy Tobie,otulam Cię swoją miłością i nadzieją,że jesteś przy mnie i czekasz na mnie tam, na końcu mojej drabinki....


       Jaruniu,synciu kocham Cie i tak bardzo tęsknię MAMUSIA


Jaruś chorował od urodzenia,ale lekarze nie umieli Go zdiagnozować.W 6 roku zycia dopiero zdiagnozowali -pospolito zmienny niedobór odporności,gdzi w parze potem szły liczne choroby ...min.marskość wątroby.Zmarł na wielonarządową niewydolność.


DO WIECZNEJ PAMIĘCI ODSZEDŁ


  30.07.2008 ROKU MÓJ KOCHANY BART RYSZARD


 26.12.2009 MOJA KOCHANA MAMA ANNA


 


  Z całego serca dziękuję wszystkim za pamięć o moim JARECZKU


Renia


 


                                Poznajcie lepiej mojego Jarusia. http://www.youtube.com/watch?v=omn2bM8aaYM

Zgłoś nadużycie
Zapal świeczkę

Poprzednia 1 2 3 4 5 ... 6961 6962 6963 6964 6965 6966 6967 6968 6969 6970 6971 ... 10608 10609 10610 10611 10612 10613 Następna

Jarosław Pyrsak

TWOJA MATULA

10 lat temu
(IP: XX.28.10.225)

mój słodki aniołku,tak bardzo Cie kocham....bez Ciebie nic nie jest warte....
całuski dla babci i wujaszka

Zgłoś nadużycie

Jarosław Pyrsak

mama śp. Grzesia Zduńczyk

10 lat temu
(IP: XX.96.100.241)

\"

Aby się stało

Gwiazdy by ciemniej było
smutek by stale dreptał
oczy po prostu by kochać
choć z zamkniętymi oczami

wiara by czasem nie wierzyć
rozpacz by więcej wiedzieć
i jeszcze ból by nie myśleć
tylko z innymi przetrwać

koniec by nigdy nie kończyć
czas by utracić bliskich
łzy by chodziły parami
śmierć aby wszystko się stało
pomiędzy światem a nami

Aniele Boży

Aniele Boży Stróżu mój
ty właśnie nie stój przy mnie
jak malowana lala
ale ruszaj w te pędy
niczym zając po zachodzie słońca
skoro wygania nas
dziesięć po dziesiątej
ostatni autobus
jamnik skaczący na smycz
smutek jak akwarium z jedną złotą rybką
hałas
cisza
trumna jak pałacyk
ładne rzeczy gdybyśmy stanęli
jak dwa świstaki
i zapomnieli
że trzeba stąd odejść Anioł
są takie chwile kiedy się odchodzi
od Aniołów Stróżów nawet Cherubinów
od tych co wysoko
od tych co w pobliżu -
do Jezusa człowieka
niziutko na ziemi
Anioł nie zrozumie nie wisiał na krzyżu
i miłość zna za łatwą skoro nie ma ciała

Ankieta

Czy nie dziwi cię
mądra niedoskonałość
przypadek starannie przygotowany
czy nie zastanawia cię
serce nieustanne
samotność która o nic nie prosi i niczego nie obiecuje
mrówka co może przenieść
wierzby gajowiec żółty i przebiśniegi
miłość co pojawia się bez naszej wiedzy
zielony malachit co barwi powietrze
spojrzenie z nieoczekiwanej strony
kropla mleka co na tle czarnym staje się niebieska
łzy podobno osobne a zawsze ogólne
wiara starsza od najstarszych pojęć o Bogu
niepokój dobroci
opieka drzew
przyjaźń zwierząt
zwątpienie podjęte z ufnością
radość głuchoniema
prawda nareszcie prawdziwa nie posiekana na kawałki
czy umiesz przestać pisać
żeby zacząć czytać?

Anonim

Mój ty nieśmiały święty
biedny anonimie
nie szeptałeś mój Boże
nie wołałeś Pan Bóg
tak chciałeś Jemu służyć
by o tym nie wiedział

czemu krzyż swój ukryłeś
zataiłeś rany
nie udźwigniesz w sekrecie
wiary bez niewiary

Apostołowie niewiary

niewiara ma swoich apostołów
męczenników
wyznawców
zadziera nos do góry
z każdym się dogada
niesie swój krzyż
uczy milczenia w milczeniu
ciemności przed świtem
załamuje ręce nad grobem matki

tu przychodzi
żeby uwierzyć

1983

Bałem się

Bałem się oczy słabną - nie będę mógł czytać
pamięć tracę - pisać nie potrafię
drżałem jak obora którą wiatr kołysze

- Bóg zapłać Panie Boże bo podał mi łapę
pies co książek nie czyta i wierszy nie pisze

Baranku wielkanocny

Baranku wielkanocny coś wybiegi z rozpaczy
z paskudnego kąta
z tego co po ludzku się nie udało
prawda że trzeba stać się bezradnym
by nielogiczne się stało
Baranku wielkanocny coś wybiegł czysty
z popiołu
prawda że trzeba dostać pałą
by wierzyć znowu

1982

bezdzietny anioł

Właśnie wtedy kiedy pomyślałeś
że papugi żyją dłużej
że jesteś okrutnie mały
niepotrzebny jak kominek na niby
w stołowym pokoju
Jak bezdzietny anioł
lekki Jak 20 groszy reszty
drugorzędnie genialny
kiedy obłożyłeś się książkami
jak człowiek chory
nie wierząc w to że z niewiary
powstaje nowa wiara
że ci co odeszli jeszcze raz cię
porzucą
święty i pełen pomyłek
właśnie wtedy wybrał ciebie ktoś
większy niż ty sam
który stworzył świat tak dobry
że niedoskonały
i ciebie tak niedoskonałego
że dobrego

Bez kaplicy

Jest taka Matka Boska
co nie ma kaplicy
na jednym miejscu pozostać nie umie

przeszła przez Katyń
chodzi po rozpaczy
spotyka niewierzących
nie płacze
rozumie

1988

będzie

koniku polny co żyjesz jedną tylko Jesień
serce kochające niekochane
smutku w cztery oczy
bo mieszkanie za dwadzieścia lat
szczęście o tyle o ile
prawdo-co obrażasz
ciotko której w dowodzie dzieciak dorysował brodę
dygnitarzu który zlecisz ze stołka
wszystko tak będzie jak ma być

bliscy i oddaleni

Bo widzisz tu są tacy którzy się kochają
i muszą się spotykać aby się ominąć
bliscy i oddaleni Jakby stali w lustrze
piszą do siebie listy gorące i zimne
rozchodzą się jak w śmiechu porzucone kwiaty
by nie wiedzieć do końca czemu tak się stało
są inni co się nawet po ciemku odnajdą
lecz przejdą obok siebie bo nie śmią się spotkać
tak czyści i spokojni jakby śnieg się zaczął
byliby doskonali lecz wad im zabrakło
bliscy boją się być blisko żeby nie być dalej
niektórzy umierają - to znaczy już wiedzą
miłości się nie szuka jest albo Jej nie ma
nikt z nas nie jest samotny tylko przez przypadek
są i tacy co się na zawsze kochają
i dopiero dlatego nie mogą być razem
jak bażanty co nigdy nie chodzą parami
można nawet zabłądzić lecz po drugiej stronie
nasze drogi pocięte schodzą się z powrotem

Boję się Twojej miłości

Nie boję się dętej orkiestry przy końcu świata
biblijnego tupania
boję się Twojej miłości
że kochasz zupełnie inaczej
tak bliski i inny
jak mrówka przed niedźwiedziem
krzyże ustawiasz jak żołnierzy na wysokich
nie patrzysz moimi oczyma
może widzisz jak pszczoła
dla której białe lilie są zielononiebieskie
pytającego omijasz jak jeża na spacerze
głosisz że czystość jest oddaniem siebie
ludzi do ludzi zbliżasz
i stale uczysz odchodzić
mówisz zbyt często do żywych
umarli to wytłumaczą

boję się Twojej miłości
tej najprawdziwszej i innej

Boże

Darwin znikł z długą brodą posiwiały małpy
Wolter już jak nekrolog w kąciku humoru
nawet Kopernik zmalał choć obracał Ziemię
spaniel życzy przed sklepem krótkiego ogonka

wszystko na pisk zbity wali się bez Ciebie

Boże

Boże którego nie widzę
a kiedyś zobaczę
przychodzę bezrobotny
przystaję w ogonku
i proszę Cię o miłość jak o ciężką pracę

Boże Narodzenie

Podszedł na palcach niedowiarek bo
konstytucja nie zabrania do Matki Bożej.
Mówił do Niej - tak nam się wszystko poplątało
partia przy końcu zbaraniala
niech Cię za rękę choć potrzymam
w Noc Szczęśliwego Rozwiązania

1983

Być niezauważonym

Być nie zauważonym by spotkać się z Tobą
nie czytanym zbytecznym
właśnie byle jakim
przekreślonym do końca nonszalancją ręki
aromatem nie mocnym jeszcze nie poznanym
tuż pomiędzy goździkiem pieprzem i migdałem
fotografią nieważną bo niedokąpaną
liryzmem co się siebie coraz więcej wstydzi
książką którą się kładzie wciąż jedną na drugiej
jabłkiem po gruszce zawsze trochę kwaśnym
rakiem trzymanym w koszu z pokrzywami
włosami co odchodzą jak myszy po cichu
szczygłem co chciał przyfrunąć lecz umarł wysoko
z ogonem tak leciutkim że ponad rozpaczą
biedronką zapomnianą gdy przechodzą żuki
świętym któremu w czas remontu utrącono głowę
niech będzie niewidzialnym skoro stał się dobrym

było

wiersze staroświeckie co wzruszają teraz
z rymami jak należy z przecinkiem i kropką
z dworem co znikł nagle cicho i na zawsze
a wiadomo cisza większa niż milczenie
i pamięć już posłuszna gdy przeszłość przychodzi
z babcią co na werandzie cerowała dziurę
bez nożyczek zębami przegryzając nitkę
tuż przy koszu na grzyby by się nie sparzyły
z wujem co się gazetą niepotrzebnie zajął
więc pomagał mu diabeł ale kopnął anioł
ze smutkiem przemijania jagód jarzyn jeżyn
gdyby śmierci nie było nikt z nas Już by nie żył
przemijamy jak wszystko by w ten sposób przetrwać
uczucia bez łapówek i rąbanka grzechów
wielka miłość co zawsze wydaje się łatwa
i wie już tak od razu że nie wie co będzie
choć za młodu drży serce a na starość noga
wszystko co najcenniejsze spaliło się w piekle
wiersze staroświeckie niemodne naiwne
ten sam baran co wtedy
ale szczęście inne

chciałbym

Chciałem ją zatrzymać
cała wieś się śmiała
- nie wiesz że w końcu maja odlatuje czajka
chciałem świerszcza posłuchać
chichotały drzewa
chciałem niebo przygarnąć
ale pomyślałem tylko na wigilię pierwsza gwiazda w oczach
chciałem babcię mieć jeszcze przedwojenną
po wojnie do Jezusa poszła nie do mnie

Cierpliwość

cierpliwość - spokój że przecież się stanie
miłość - z Niewidzialnym milcząca rozmowa
radość - Jego ręce
pokora - to On właśnie przed ludźmi się schował
śnieg - wdzięczność do końca
bo cahije groby
Krzyż - kiedy miłość idzie za daleko

Co zginęło

Szukam co było zginęło
co Ci zginęło Panie
gwiazdy nie ruszyły z miejsca
nie zmieniły adresu
księżyc staroświecki został po dawnemu
choć już podeptany
tak jak przedtem
półtora miliona gatunków chrząszc2y
w dalszym ciągu kaczka ma dwanaście tysięcy piór
wiatr kręci się w kółko tak stale potrzebny że bezradny
zgodnie z planem wędruje w marcu łosoś w górę rzeki
niebieski i szary
gryfon wystawia ptaki wodne unosząc przednią łapę
gęś tylko pod skrzydło chowa głowę
jeśli się mrówki zgubią to się same odnajdą
bo mrowisko zawsze przy drzewie od południowej strony
podobno małp przybywa - nie ubywa
tylko człowiek stale Ci się gubi
urodzony dezerter

1974

Czas niedokończony

Nie opowiadajcie razem i osobno
że nie ma ludzi niezastąpionych
bo przecież moja matka
łagodna i nieubłagana
cała w czasie teraźniejszym niedokończonym
wychyla się z nieba
żeby mi przyszyć oberwany guzik
kto to lepiej potrafi
w czyich palcach drży igła jak drucik ciepła
gdy tyle dzisiaj uczuć a mało miłości
i tyle cudzych kobiet a żadna nie moja
a śmierć tak bardzo ważna bo się nie powtórzy
i smutek jak sprzed wojny ostatnia choinka

a przecież ta babcia z przeciwka
przy stoliku na kółkach
z pasjansem co nie wychodzi
tak bardzo szybko żyła umarła pomału
a czasami tak skryta że płakała w wannie

lub ta co z sercem przyszła wojna ją zabiła
razem z jasną torebką do letniej sukienki
kto przywróci jej ciało kiedy nie ma ciała
jej nos na mnie skrzywiony
i kogutek włosów

czekanie

kiedy na miłość niecierpliwie czekasz
pomiędzy dzwonkiem a otwarciem drzwi
czasem wepchnie się kurczak za chudy na rosół
opluje deszcz
nie kracz
jeszcze podziękujesz Bogu
gdy przyjdzie tylko pies

czekanie

Myślisz - znowu się spóźnia
zaraz się obrażasz
marudzisz jak sikorka ta brzydsza bez czubka
kto miłości nie znalazł już jej nie odnajdzie
a kto na nią wciąż czeka nikogo nie kocha
martwi się jak wdzięczność że pamięć za krótka
miłość dawno przybiegła i uklękła przy nas
spokojna bo szczęście porzuciła ciasne
spróbuj nie chcieć jej wcale wtedy przyjdzie sama

Czekanie

Popatrz na psa uwiązanego przed sklepem
o swym panu myśli
i rwie się do niego
na dwóch łapach czeka
pan dla niego podwórzem łąką lasem doi
oczami za nim biegnie i tęskni ogonem
pocałuj go w łapę bo uczy jak na Boga czekać

Czemu

czemu w mordę dostałem
filozof zapytał
zgubiłem maskotkę od niej
drobiazg rozpacz mała
słonik
wyleciał gdy myślałem w pociągu podmiejskim.
nie ma grzechów średnich lekkich i powszednich
gdy miłość zdenerwujesz każdy grzech jest ciężki

Czemu

czemu się urwałem czemu mnie nie było
czemu jak strażak biegłem nieprzytomnie
stale w drodze jak Kolumb który szukał pieprzu
nim wróciłem był Jezus
i pytał się o mnie

Człowiek

Nocą klękasz i znaleźć chcesz Boga
potem w oczach strach nosisz i łzy-
na dalekich, rozstajnych gdzieś drogach
ktoś się zbłąkał i płacze jak ty.

Pachnie ze wsi kwitnącym jaśminem
złote zboże wśród pola się śni-
kto cię zbudził, kim jesteś, gdzie płyniesz
w nieskończoność wieczorów i dni.

Nikt nie szuka cię dłońmi dobrymi,
nikt nie mówi, czy dobrze, czy źle,
tylko ziemia z grobami starymi
o twej ciszy słyszała i wie.


* * *

co nam jeszcze zostało
ze sztubackiej nadziei i pieśni
z pomaturalnych czereśni
z listów pisanych do siebie
z gorączki pierwszego kochania
z kul uzbieranych w powstaniu
z przysiąg bez doświadczenia
z oczu pełnych zdziwienia
z kasztanów spadających
z obaw przed ruskim miesiącem
co nam jeszcze zostało
że biorąc
tom Lenina z szafy na ręce
niby czytam, a szukam ze łzami
zwykłej prostej wiary dziecięcej

Daj nam

Daj nam ubóstwo lecz nie wyrzeczenie
radość ze można mieć niewiele rzeczy
i że pieniądze mogą być jak świnie

i daj nam czystość co nie jest ascezą
tylko miłością - jak życie całe

i posłuszeństwo co nie jest przymusem
ale spokojem gwiazd co też nie wiedzą
czemu nad nami chodzą wciąż po ciemku

i daj nam sen zdrowy świąteczny apetyt
wiarę bez nerwów to jest bez pośpiechu
a zimą jeszcze matkę mi przypomnij
w ubogim czystym i posłusznym śniegu

Dlatego

Nie dlatego że wstałeś z grobu
nie dlatego że wstąpiłeś do nieba
ale dlatego że Ci podstawiono nogę
że dostałeś w twarz
że Cię rozebrano do naga
że skurczyłeś na krzyżu jak czapla szyję
za to że umarłeś jak Bóg niepodobny do Boga
bez lekarstw i ręcznika mokrego na głowie
że najchętniej nie modliłeś się pod sufitem
za to że miałeś oczy większe od wojny jak polegli
w rowie z niezapominajką
dlatego że brudny od łez podnoszę Ciebie stale we mszy
jak baranka wytarganego za uszy

dobro i zło

Ze złem skrada się siła
władza
urzędowe twarze
z dobrem przychodzi serce
choćby najmniejsze
jamnik
z każdą nogą
skrzywioną jak szczęście
wiejskie na wsi Godzinki
gdy zmieniają słowa
\"i niezwyciężonego
płask w mordę Samsona\"

do Jezusa z warszawskiej katedry

Jezu z warszawskiej katedry,
Jezu czarny i srebrny - cierpiący
- rzuć na ręce niemego smutku więcej
Jeszcze jedno cierpienie,
jeszcze jedno rozstanie
- lampę jasną na stole,
jak najmniejsze mieszkanie
Bardziej gorzką niewdzięczność pożegnania,
powroty - okno takie,
by księżyc dowiązywał się złoty
Jeśli las - to szumiący,
jeśli rzeki - urwiste,
a serce na złość ludziom
i naiwne, i czyste

Do księdza Bronisława Bozowskiego

można kochać i chodzić samemu po ciemku
z przyjaźnią jest inaczej - ta zawsze wzajemna
Księże Bozowski patronie przyjaźni
z nosem swym i uśmiechem ukryłeś się w niebie
ktoś dzwoni długo stuka
znów pyta o Ciebie


do moich uczniów

Uczniowie moi, uczennice drogie
ze szkół dla umysłowo niedorozwiniętych,
Jurku z buzią otwartą, dorosły głuptasie -
gdzie się teraz podziewasz, w jakim obcym tłumie -
czy ci znów dokuczają, na pauzie i w klasie -
Janko Kąsiarska z rączkami sztywnymi,
z nosem, co się tak uparł, że pozostał krótki -
za oknem wiatr czerwcowy z pannami ładnymi
Pamiętasz tamtą lekcję, gdym o niebie mówił,
te łzy, co w okularach na religii stają
- właśnie o robotnikach myślałem z winnicy,
co wołali na dworze: Nikt nas nie chciał nająć
Janku bez nogi prawej, z duszą pod rzęsami
- garbusku i jąkało - osowiały, niemy -
Zosiu, coś wcześnie zmarła, aby nóżki krzywe
- szybko okryć żałobnym cieniem chryzantemy
Wiecznie płaczący Wojtku i ty, coś po sznurze drapał się,
by mi ukraść parasol, łobuzie,
Pawełku z wodą w głowie, stary niewdzięczniku,
coś mi żabę położył na szkolnym dzienniku

Czekam na was, najdrożsi, z każdą pierwszą gwiazdką
z niebem betlejemskim, co w pudełkach świeci-
z barankiem wielkanocnym - bez was świeczki gasną
i nie ma żyć dla kogo.

Ten od głupich dzieci

Do pani doktor

Pani Doktor
w białym fartuchu
w podkolankach co odmładzają
przynoszą Pani serce do naprawy
Bogu poświęcone
a takie serdecznie niezgrabne
jak nie wyczesany do końca wróbel
niezupełne bo pojedyncze
nie do pary
biedakom do wynajęcia
od zaraz i na zawsze
niemożliwe i konieczne
niewierzących irytujące
zdaniem kobiet zmarnowane
dla Anioła Stróża za ludzkie
dla świętych podejrzane
dla teologów nieprzepisowe
dla medyków nieznośnie normalne
dla pozostałych żadne

połóż je do szpitala
i nawymyślaj
żeby się choć trochę poprawiło

Do świętego Franciszka

Święty Franciszku patronie zoologów i ornitologów
dlaczego
żubr jęczy
jeleń beczy
lis skomli
wiewiórka pryska
kos gwiżdże
orzeł szczeka
przepiórka pili
drozd wykrzykuje
słonka chrapi
sikorka dzwoni
gołąb bębni i grucha
kwiczoł piska
derkacz skrzypi
kawka plegoce jaskółka piskocze
żuraw struka
drop ksyka
człowiek mówi śpiewa i wyje
tylko motyle mają wielkie oczy
i wciąż tyle przeraźliwego milczenia
które nie odpowiada na pytania

drzewa

Brzozo nazbyt wieśniacza aby rosnąć w mieście
dyskretny grabie w sam raz na szpalery
jarzębino dla drozdów dzwoniących i szpaków
akacjo z której nie zlote tylko białe miody
olcho co jedna masz przy liściach szyszki
głogu co chronisz gajówkę krewniaczkę słowika
jesionie co pierwszy tracisz liście zbliżając nam jesień
Poproście Matkę Bożą, abyśmy po śmierci
w każdą wolną sobotę chodzili po lesie
bo niebo nie jest niebem jeśli wyjścia nie ma

dzieciństwo wiary

Moja święta wiaro z klasy 3b
z coraz dalej i bliżej
kiedy w kościele było tak cicho że ciemno
a w domu wciąż to samo więc inaczej
kiedy święty Antoni ostrzyżony i zawsze z grzywką
odnajdywał zagubione klucze
a Matka Boska była lepsza bo przedwojenna
kiedy nie miała pretensji do nikogo nawet zmokła kawka
a miłość była tak czysta że karmiła Boga
wielka i dlatego możliwa
kiedy martwiłem się żeby Pan Jezus nie zachorował
boby się komunia nie udała
kiedy rysowałem diabła bez rogów - bo samiczka
proszę ciebie moja wiaro malutka
powiedz swojej starszej siostrze
- wierze dorosłej żeby nie tłumaczyła
- dopiero wtedy można naprawdę uwierzyć
kiedy się to wszystko zawali

Dziękuję

Dziękuję Ci za miłość prędką bez namysłu
za to że nie jest całym człowiek pojedynczy
a oczy nagle bliskie i niebezimienne
za glos niedawno obcy a teraz znajomy
za to że nie ma czasu by pisać list krótki
więc dlatego się pisze same tylko długie
choć pisanie jest po to by szkodzić piszącym
i miłość wciąż niezręcznym mijaniem się ludzi
że nie można Cię zabić w obronie człowieka
Dziękuję Ci za tyle bólu żeby sprawdzać siebie
a wszystko co nieważne najważniejsze
za pytania tak wielkie że już nieruchome

dziękuję

dziękuję za Twoje włosy
nie malowane na obrazach
za Twoje brwi podniesione na widok anioła
za piersi karmiące
za ramiona co przenosiły Jezusa przez zieloną granicę
za kolana
za plecy pochylone nad śmieciem w lampie
za czwarty palec serdeczny
za oddech na szybie
za ciepło dłoni na klamce
za stopy stukające po kamiennych schodach
za to że ciało może prowadzić do Boga

* * *

Dziękuję Ci po prostu za to, że Jesteś
za to, że nie mieścisz się w naszej głowie, która jest za logiczna
za to, że nie sposób Cię ogarnąć sercem, które jest za nerwowe
za to, że Jesteś tak bliski i daleki, że we wszystkim inny
za to, że jesteś już odnaleziony
i nie odnaleziony jeszcze
że uciekamy od Ciebie do Ciebie
za to, że nie czynimy niczego dla Ciebie,
ale wszystko dzięki Tobie
za to, że to, czego pojąć nie mogę - nie jest nigdy złudzeniem
za to, że milczysz.
Tylko my - oczytani analfabeci
chlapiemy językiem

Dzieciństwo

Zabrałeś mi dzieciństwo a ono powraca
z chłopcem który biega po lesie za sójką
co mieszka raz wysoko albo całkiem nisko
po przeszłość trzeba wznieść się
by się przed nią schylić

zabrałeś moją młodość a ona się zjawia
mówi jakie nad Polską było niebo czyste
a starczyło na zawsze by spojrzeć raz tylko

zabierz wszystko co boli
by wróciło do mnie

Gdyby

nawet by nie wiedziano
ile razy się biegnie po schodach bez windy
ile czystego piekła może być w nieszczęściu
jak cicho po pierwszym wzruszeniu
nikt by nie wiedział
że najładniej w gnieździe czyżyka
że biały dziwaczek zakwita kiedy deszcz pada
że motyl odróżnia żółte od zielonego
że matkę może przypomnieć jeden krzyżyk włóczki
że rybitwa fruwa z jaskółczym ogonem
że wierzba w fujarce smutna przy krowach wesoła
że świecę się stawia tuż obok śmierci
gdyby był Bóg bez ludzi


***

Gdyby przyszli do Ciebie wtedy
w świętą noc
kiedy świeciła jedna czytelna gwiazda
dzisiejsi chrześcijanie
zwłaszcza ci co uważają że trzeba wszystko mieć
żeby nie przestać być
może chcieliby przykryć Cię wełnianą kołdrą
porozwieszać Ci firanki w stajni
sprawić świętemu Józefowi rękawiczki
te najcieplejsze z jednym palcem
obmyślać centralne ogrzewanie
bardziej wpływowi pisaliby do Urzędu Kwaterunkowego
o mieszkanie dla Ciebie z wygodami
żebyś nie mieszkał kątem
nieufni doszukiwaliby się w podskakującym ośle
kucyka trojańskiego z podejrzanym sumieniem
najodważniejsi zaczęliby protestować powołując się
na Deklarację Praw Człowieka i Obywatela
i wszystkie dekrety o wolności wyznań
poeci ubraliby Betlejem w liryczne dekoracje
malarze smarowaliby złotym pędzlem
bo inaczej nie wypada
w najlepszym wypadku modliliby się do Ciebie
jak do dziecka milionera
złożonego umyślnie na sianie
a Ty tłumaczyłbyś otwartymi oczami
ze zmarzniętą mamusią przy policzku

że nie chcesz takiego Bożego Narodzenia
że jesteś nagą tajemnicą
że oddajesz wszystko

wszystko możesz oddać
że właśnie będąc tylko oddawaniem
jesteś Bogiem

Głodny

Mój Bóg jest głodny
ma chude ciało i żebra
nie ma pieniędzy
wysokich katedr ze srebra

Nie pomagają mu
długie pieśni i świece
na pierś zapadłą
nie chce lekarstwa w aptece

Bezradni
rząd ministrowie żandarmi
tylko miłością
mój Bóg się daje nakarmić

gorętsza od spojrzenia

Żeby nie być taką czcigodną osobą
której podają parasol
którą do Rzymu wysyłają
w telewizji jak srebrnym nieboszczykiem kręcą
wieszają przy gwiazdach filmowych
Ale być chlebem
który krają
żywicą którą z sosny na kadzidło skrobią
czymś z czego robią radio
żeby choremu przy termometrze śpiewało
zegarem który w samolocie jak obrazek ze świętym Krzysztofem leci
żółtym dla dzieci balonem -

a zawsze hostią małą
gorętszą od spojrzenia
co się zmienia w ofierze

Ile razy

Milczenie podczas rozmowy
milczenie w liście
milczenie w książce telefonicznej
bo numer tylko został
milczenie w milczeniu
milczenie bo wielkie szczęście
milczenie bo miłość przyszła
a serce w klinice
milczenie bo dom rodzinny przypomniał
a spadła tylko mordka śniegu
milczenie po milczeniu
milczenie przed cenzurą
milczenie bo pies zawył jak przed wojną

ile to razy
nawet nie wierząc
spotykamy się w innym świecie

Jak się nazywa

Jak się nazywa to nie nazwane
jak się nazywa to co uderzyło
ten smutek co nie łączy a rozdziela
przyjaźń lub inaczej miłość niemożliwa
to co biegnie naprzeciw a było rozstaniem
wciąż najważniejsze co przechodzi mimo
przykrość byle jaka
jak chłodny skurcz w piersi
ta straszna pustka co graniczy z Bogiem
to że jeśli nie wiesz dokąd iść
sama cię droga poprowadzi

Jak jest

Jak jest z dzieckiem
co schodzi na ziemię
z pępkiem jak wzruszeniem
człowiek wie że umiera
nie wie gdy się rodzi
nieprawda że reszta
całość jest milczeniem

Jakby go nie było

Tak w Pana Boga naprawdę uwierzył
że mógł się modlić jakby Go nie było
i widzieć smutek ogromny na polu
pszenicę która nie zakwitła w czerwcu
i same tylko niewierzące dzieci
jakby Pan Jezus nie rodził się zimą
i nawet serce ludziom niepotrzebne
bo krew wariatka gdzie indziej pobiegła

wierzyć - to znaczy nawet się nie pytać
jak długo jeszcze mamy iść po ciemku

jakże

jakże się teraz nie bać -
nie trwożyć -
z tylu ranami naraz
na krzyż Cię złożyć -
Matka Boska się śniła
płakała
jak we mszy świętej
krew Twą oddzielić od ciała
z powrotem piątek
słońce umiera
nie widać
Jeśli Jest miłość przestań się martwić
i śmierć się przyda

Jest [Jest jeszcze taka miłość...]

Jest jeszcze taka miłość
ślepa bo widoczna
jest szczęśliwe nieszczęście
pół radość pół rozpacz
ile to trzeba wierzyć
milczeć cierpieć nie pytać
skakać jak osioł do skrzynki pocztowej
żałować czego nie było
by dostać nic
za wszystko

miej serce i nie patrz w serce
odstraszy cię kochać

Jest [Mówią że modlimy się...]

Mówią że modlimy się do głuchych obrazów
ślepnących świec
że dmuchamy jak dzieci w papierowe trąbki -
a On przecież jest
w małej hostii jak w iskierce ciepła
w mocnych ścianach nadziei.

Czeka z sercem jak z Wielkim Piątkiem
w tabernakulum umówionej alei -
w domkniętym milczeniu -

przychodzę tu nieraz jak pogryziony psiak
i ostrożnie dokładnie po kolei wyjmuję z łap
kolce lęku

Jesteś

Jestem bo Jesteś
na tym stoi wiara
nadzieja miłość spisane pacierze
wielki Tomasz z Akwinu i Teresa Mała
wszyscy co na świętych rosną po kryjomu
lampka skrupulatka skoro Boga strzeże
Iza po pierwszej miłości jak perła bez wieprza
życia ludzi i zwierząt za krótka choroba
śmierć co przeprowadza przez grób jak przez kamień
bo gdy sensu Już nie ma to sens się zaczyna
jestem bo Jesteś. Wierzy się najprościej
wiary przemądrzałej szuka się u diabła

jeszcze

Jeszcze się trzymasz własnego szczęścia za włosy
odkładasz sobie w byle garnuszku
piszesz pamiętnik to znaczy stawiasz sobie pomnik
dlatego powietrze karmi cię skąpo
nie prowadzą niewidzialne ręce
to co wielkie nie przychodzi mimo woli
ból daremny - bo nie umierasz
nie umiesz oddać siebie
to jakże masz dostać wszystko

Jeszcze nie

jeszcze nie umiesz być sam
jeszcze się trzymasz wspomnień jak pochyłej poręczy
jeszcze się czepiasz chudych moli pamiątek
jeszcze nie dajesz spokoju umarłemu
chcesz go przyciągnąć z drugiego świata za guzik
jeszcze się rzucasz kukłom na szyję
Jeszcze szukasz serca żeby je doić jak kozę
ważny jak puzon
stukasz cierpliwym kopytkiem różańca
ostatecznie można ci postawić trójkę minus z religii

Jezu

Jezu, mądrzejszy od teologii
bliższy od reguł życia wewnętrznego
przepisów na zbawienie
odwrotna strono rozpaczy
świecący nawet niewierzącym jak ogromne ciało dobroci
ile razy klękam przed Tobą
z wszystkimi dowodami na istnienie Boga w torbie mózgu
i bezradną mordką swej łzy
prosząc
abyś mnie nauczył
cierpienia bez pytań\".

ks. J. Twardowski

Pamiętam o Tobie Jareczku, także w modlitwie.

Pozdrawiam serdecznie Twoją mamę i życzę jej wielu sił, odwagi i uśmiechu na co dzień:)


Zgłoś nadużycie

Jarosław Pyrsak

mama Macieja P.19l

10 lat temu
(IP: XX.111.103.139)

\"Najbardziej gorzkie łzy ronimy,
w żalu po słowach nigdy nie wypowiedzianych,
i gestach nie uczynionych\"

.............(,)..........
............|__|...........
..........(____)...............
......¤ª“˜¨¨¯¯¨¨˜“ª¤.....
A tyle jeszcze chciałoby się powiedzieć…
(*)(*)(*)Pamiętam(*)(*)(*)

Zgłoś nadużycie

Jarosław Pyrsak

MAMA ŁUKASZA B

10 lat temu
(IP: XX.229.175.38)

Serce pęka z bólu,łzy oczy zalewają,
tęsknota jest coraz większa i większa...\\\\\\\\\\\\\\\"

ROZSTANIE JEST NASZYM LOSEM
SPOTKANIE NASZĄ NADZIEJĄ.
PAMIĘTAM...

(*)(*)(*)....(*)(*)(*)....(*)(*)(*)

Zgłoś nadużycie

Jarosław Pyrsak

mama Michała Ruta

10 lat temu
(IP: XX.191.177.246)

SWIATEŁKO DLA CIEBIE JARECZKU.

;Jesteś w każdej minucie naszego życia..... NA ZAWSZE;

Zgłoś nadużycie

Jarosław Pyrsak

mama Michała

10 lat temu
(IP: XX.10.70.115)

Tumidajewicz

ღ♥ღ♥ღ♥ღ♥ღ♥ღ♥ღღ♥ღ♥ღ♥ღ♥ღ
Największym skarbem człowieka
jest jego pamięć...
przechowujemy w niej urocze
chwile życia...
najdroższe Serca...
tajemne sekrety...
najcenniejsze słowa...
czyjeś oczy... czyjeś łzy...
Tylko sobie znanym kluczem
cichutko otwieramy drzwi... spacerujemy...
delikatnie dotykając
nagromadzonych tam skarbów...\"
ღ♥ღ♥ღ♥ღ♥ღ♥ღ♥ღღ♥ღ♥ღ♥ღ♥ღ

Zgłoś nadużycie

Jarosław Pyrsak

mama s.p.Oliwierka Bujoczek

10 lat temu
(IP: XX.231.0.141)

Zgłoś nadużycie

Jarosław Pyrsak

mama sp.Radka Fikus

10 lat temu
(IP: XX.188.80.72)

*````````````(
*````````````))
*```````````(*(
*```````````)) )
*``````````( (*)))
*`````````(((* ) ) )
*`````````( ((* ) ))
*``````````((* ) ))
*``````````{▒▒▒]``
*````````[▒▒▒▒▒]`.MODLITWA I ŚWIATEŁKO
*````````[▒███▒]``PAMIĘCI
*````````[▒███▒]``NIECH ZAWSZE
*````````[▒███▒]`SIĘ TLI
*````````[▒███▒]`.SPOCZYWAJ
*````````[▒▒▒▒▒]``W POKOJU .

Zgłoś nadużycie

Jarosław Pyrsak

RODZICE DANIELA KOŁAKOWSKIEGO

10 lat temu
(IP: XX.108.154.102)

ŚWIATEŁKO PAMIĘCI Z MODLITWĄ NA DZIŚ

Zgłoś nadużycie

Jarosław Pyrsak

Anita i Bartek Lidia i Łukasz Skarupińscy(*)Mieczy

10 lat temu
(IP: XX.92.158.158)

Serce ma swoją Pamięć ...:*:*! ..Pozdrawiamy i dziękujemy z całego serca za tak piękne wpisy dla naszych aniołków ...

Zgłoś nadużycie

Poprzednia 1 2 3 4 5 ... 6961 6962 6963 6964 6965 6966 6967 6968 6969 6970 6971 ... 10608 10609 10610 10611 10612 10613 Następna